piątek, 6 marca 2020

Pierwszy dzień bez Ciebie

Wstałam wcześnie rano. Wstałam bo wiedziałam, że babcia przyjedzie na 9. Oczywiście obudziłam się za późno, więc ogarniając się na szybko, nawet nie miałam czasu, by uronić łzę. Celem mojego spotkania z babcią była wizyta u lekarza, po której zobowiązałam się, że ją odwiozę. W trakcie trasy zapytała o niego. Już wcześniej wiedziała, że jest bardzo źle dlatego zapytała z wielką troską. Powiedziałam o zerwaniu. I o wszystkim co przez te kilka dni się wydarzyło. Przejęła się, ale cóż się dziwić skoro tak bardzo mnie kocha. Normalnie bym jej od razu powiedziała, ale czułam, że jest zestresowana badaniami. Opowiadałam jej to wszystko bardziej ze złością niż ze smutkiem. Jadąc z nią okazało się, że ten Medicover jest na Wilanowie. Tak, tam gdzie on marzył by zamieszkać. I tam gdzie w ostatnie wakacje spędziliśmy razem najlepszy dzień,  zajadając się włoskimi lodami. Bardzo ciężko mi tam było. Czułam się tak jakby ktoś z całej siły napierał mi na klatkę piersiową. Ale nic nie mówiłam, bo chciałam się skupić na babci. Weszłyśmy do przychodni i okazało się na recepcji, że babcia dostała złe skierowanie. Zdenerwowałyśmy się,ale nie miałyśmy na to wpływu. Musiałyśmy się wrócić. Po wyjściu, dalej rozmawiałyśmy o nim. Mimo wszystko rozmowa z nią w trakcie trasy i potem u niej na obiedzie, mi pomogła. Z nikim tak dobrze mi się nie rozmawia jak z nią. Nie rozumiała tego, że pozwolił na to by taka cudowna dziewczyna jak ja go zostawiła. Widocznie nie na tyle cudowna by chciał mnie widzieć. W każdym razie cieszę się, że z nią byłam bo najprawdopodobniej wstałabym o 11 i do 15 płakała. Po wyjściu od niej czułam lekką ulgę. Pojechałam do pracy. Tam dziewczyny wiedząc, że nie jest u mnie "za ciekawie", zapytały. Opowiedziałam im w skrócie. W ten sam sposób. Z wyrzutami. Nigdy chyba tak dobrze mi się nie pracowało. Byłam spokojna i naprawdę skupiona na pracy. Wyszłam. Jechałam tramwajem. W ciągu dnia nie będę ukrywać, że sprawdzałam czy już zmienił status i zdjęcie w tle. Nie. Cieszę się, że zrobiłam to wszystko dużo wcześniej niż on. Dopiero pod koniec dnia zobaczyłam, że zmienił. Ale nie usunął, co mnie zaciekawiło. Ale wmawiam sobie by nie robić sobie nadziei, że się ocknie. W sumie, to to wciąż moje zdjęcie. Ja je zrobiłam, obrobiłam i zasugerowałam by je wstawił. Ha! 
Mimo to dopiero spojrzawszy na to, popłynęłam. Rozpłakałam się i znów czułam ten ucisk. Od kilku tygodni biorę leki na uspokojenie. Nawet nie chciałam mu o tym mówić. Z resztą i tak nie miał czasu na rozmowę ze mną. Zrobiłam sobie kąpiel. Przeglądam Instagrama a tu jebana reklama jego firmy. Potem Snapchat, wysyła mi wspomnienia z przed trzech lat jak graliśmy w "Heavy Rain". I z przed dwóch lat jak napisał mi "kocham cię",pod znienawidzonym  przeze mnie zadaniem z matematyki. I na końcu Messenger. Ala wysłała mi piosenkę o klusce. Nie wiedziała, że mnie tak nazywał, ani że śpiewaliśmy ją non stop w Szwecji. Zasłaniając żaluzję było jeszcze gorzej. Uświadomiłam sobie, że już nigdy go nie zobaczę jak do mnie macha i wraca się. Zawsze 2 razy. Ogólnie bardzo ciekawi mnie to czy nadal tak obserwuje mnie tu czy nie. Wydaje mi się, że nie bo wstawiłam tu kilka postów, o których mu nie mówiłam i on też nie wspominał, że czytał. Ciekawe. Ale pewnie nigdy się nie dowiem.
Także taki był. Pierwszy dzień bez Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz