środa, 23 sierpnia 2017

Fake smile (:(

Ale się zbierałam z napisaniem tego posta. 

Jak często zakładasz maskę?
Hm...
Ja często się uśmiecham. Nie mówię, że nie lubię...Ale jak często udajemy, że wszystko jest w porządku? 
Są takie przypadki, że sytuacja nas do tego zmusza. 
W pracy... O rany. Ile razy miałam ochotę komuś wpie*dolić. Serio. Ludzie czasem nie mają wyczucia, albo nie wiedzą, że tak naprawdę mam ich w dupie.
Często fałszywie uśmiecham się przy rodzicach, chodź chyba jako jedyni wyczuwają kiedy jest coś u mnie nie tak. 
Mnóstwo razy zdarzyło mi się na imprezach. Nie mój klimat. A jak nie ma moich ludzi, to źle się czuję. No ale przecież nie mogę smutać ("zamulać").
Nieprzyjemnie jest też w towarzystwie, które ma wspólne wspomnienia. Głupio jest się nie uśmiechać przy jakiś opowiadaniach o śmiesznych wydarzeniach. Chociaż założę się, że śmiałabym się głośniej gdybym naprawdę w nich uczestniczyła.
A kto miał ochotę naprawdę powiedzieć coś złego nauczycielowi?
Ja nie raz. Kiedyś miałam więcej odwagi. Teraz? Fake smile, i uspokajam oddech. Ukrywam swoje zdanie.
Ku*wa.

Od kiedy mi na tym zależy?

ŹW.
 


czwartek, 10 sierpnia 2017

Jak się wali, to wszystko

Jestem zmęczona.

Miałam napisać ten post dawno temu, ale miałam nadzieję, że jednak nie będę musiała. A jednak muszę, bo wciąż się to bagno ciągnie. Jedno się naprawi, to drugie się zawali.

Ostatnio nic nie dzieje się dobrze. 

Mama była w szpitalu. Okropnie się zestresowałam, ale na szczęście wszystko już jest okej. Ma ogromnego farta, naprawdę. 
Tata najpierw miał duży problem z zębem. Potem omdlenia... Nasze kłótnie.
Nawet pies źle się czuł.

A na końcu ja. 
Mała K. ze swoim ogromnym chłopem.
Coś się zmieniło. Jest inaczej. Gorzej, znacznie. Miałam wrażenie, że przez ostatnie dwa tygodnie mi go odebrano. Jakby nie istniał nigdy. Jakby to był tylko wytwór mojej wyobraźni, że jest taki idealny. 3 dni jakiejś nadziei, powrotu. 
A potem puff!
Znów zniknął. Widzę jego twarz, ale to nie on. To nie mój Pusiek. Tylko ktoś kto wydaje się znajomy, a jest obcy.

Nie wiem co lub kto mi go zabrało, ale ja tak łatwo się nie poddam. Myślę o tym cały czas, żeby sobie odpuścić, dać sobie wreszcie spokój. Żyć dalej.
Ale ja sobie tego realnie nie wyobrażam. 

Życie bez Puśka? 
             ...
Brzmi jak najgorszy koszmar, z którego nie można się już obudzić.

Proszę Cię, walczmy, tylko razem. Bo gdzieś za tymi gałęziami, jest nasz mały raj, chciałabym w to wierzyć.

Zmęczona...Bardzo zmęczona.

PS. Kocham Cię Pusiek. Chyba nawet za bardzo.


ŹW.