czwartek, 7 września 2017

Zmiany

Zmiany. Zmiany. Zmiany.

Lubię to słowo. 

Od czego by tu zacząć?
Przede wszystkim... Jestem w Niemczech na praktykach ze szkoły. Właśnie trwa drugi tydzień od kiedy tu jestem. Na szczęście jest tu Pusiek. Nie wytrzymałabym bez niego miesiąc.
Obkupiłam się jak nie wiem co. Te wszystkie Halloweenowe dekoracje, mini lody, cukrowe posypki i rzeczy z Disney'a   *_* . Mój portfel ucierpi.

Restauracja, w której odbywam praktyki, to coś pięknego. Knajpa znajduje się przy drewnianym teatrze, magia. Jak tylko mi się uda to koniecznie muszę zrobić tam jakieś zdjęcia. Oprócz baru w restauracji znajduje się tam też podobne miejsce na zewnątrz. Kiedy kolejka nie ma końca, część napoi sprzedają w ogródku, który jest podświetlony lampeczkami. Nasza kuchnia jest otwarta dla gości. Widzą więc jak wszystko przygotowujemy. Z początku myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, ale szef kuchni oraz założyciel restauracji, sprawili, że wszyscy czujemy się tam bardzo swobodnie. Dania smakowo są różne, ale wszystkie przepięknie podane. Wszyscy są dla nas mili, więc czego chcieć więcej?

Z jednej strony cieszę się, że tu jestem, ale z drugiej żałuję, że prawdopodobnie ominie mnie część remontu w domu. Chciałabym uczestniczyć w całym tym procesie. Mam tylko nadzieję, że nie zastanę różowych ścian jak wrócę.
Planuję dokupić kilka rzeczy, części się pozbyć. No zobaczymy. Ale w mojej głowie, mój pokój wygląda idealnie.
Mam zamiar również znów kupić bojownika. Jakoś tęsknię za posiadaniem swojego własnego, małego stworzonka.

No i musical. Obaw jest mnóstwo, wciąż nie wiadomo czy będą warunki, czy znajdą się ludzie i czas. Mnóstwo pracy, ale to chyba dobrze. Bo mam wrażenie, że to ostatnia szansa, żeby wystawić coś swojego...
Dorosłość wzywa.



ŹW.

środa, 23 sierpnia 2017

Fake smile (:(

Ale się zbierałam z napisaniem tego posta. 

Jak często zakładasz maskę?
Hm...
Ja często się uśmiecham. Nie mówię, że nie lubię...Ale jak często udajemy, że wszystko jest w porządku? 
Są takie przypadki, że sytuacja nas do tego zmusza. 
W pracy... O rany. Ile razy miałam ochotę komuś wpie*dolić. Serio. Ludzie czasem nie mają wyczucia, albo nie wiedzą, że tak naprawdę mam ich w dupie.
Często fałszywie uśmiecham się przy rodzicach, chodź chyba jako jedyni wyczuwają kiedy jest coś u mnie nie tak. 
Mnóstwo razy zdarzyło mi się na imprezach. Nie mój klimat. A jak nie ma moich ludzi, to źle się czuję. No ale przecież nie mogę smutać ("zamulać").
Nieprzyjemnie jest też w towarzystwie, które ma wspólne wspomnienia. Głupio jest się nie uśmiechać przy jakiś opowiadaniach o śmiesznych wydarzeniach. Chociaż założę się, że śmiałabym się głośniej gdybym naprawdę w nich uczestniczyła.
A kto miał ochotę naprawdę powiedzieć coś złego nauczycielowi?
Ja nie raz. Kiedyś miałam więcej odwagi. Teraz? Fake smile, i uspokajam oddech. Ukrywam swoje zdanie.
Ku*wa.

Od kiedy mi na tym zależy?

ŹW.
 


czwartek, 10 sierpnia 2017

Jak się wali, to wszystko

Jestem zmęczona.

Miałam napisać ten post dawno temu, ale miałam nadzieję, że jednak nie będę musiała. A jednak muszę, bo wciąż się to bagno ciągnie. Jedno się naprawi, to drugie się zawali.

Ostatnio nic nie dzieje się dobrze. 

Mama była w szpitalu. Okropnie się zestresowałam, ale na szczęście wszystko już jest okej. Ma ogromnego farta, naprawdę. 
Tata najpierw miał duży problem z zębem. Potem omdlenia... Nasze kłótnie.
Nawet pies źle się czuł.

A na końcu ja. 
Mała K. ze swoim ogromnym chłopem.
Coś się zmieniło. Jest inaczej. Gorzej, znacznie. Miałam wrażenie, że przez ostatnie dwa tygodnie mi go odebrano. Jakby nie istniał nigdy. Jakby to był tylko wytwór mojej wyobraźni, że jest taki idealny. 3 dni jakiejś nadziei, powrotu. 
A potem puff!
Znów zniknął. Widzę jego twarz, ale to nie on. To nie mój Pusiek. Tylko ktoś kto wydaje się znajomy, a jest obcy.

Nie wiem co lub kto mi go zabrało, ale ja tak łatwo się nie poddam. Myślę o tym cały czas, żeby sobie odpuścić, dać sobie wreszcie spokój. Żyć dalej.
Ale ja sobie tego realnie nie wyobrażam. 

Życie bez Puśka? 
             ...
Brzmi jak najgorszy koszmar, z którego nie można się już obudzić.

Proszę Cię, walczmy, tylko razem. Bo gdzieś za tymi gałęziami, jest nasz mały raj, chciałabym w to wierzyć.

Zmęczona...Bardzo zmęczona.

PS. Kocham Cię Pusiek. Chyba nawet za bardzo.


ŹW.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Źle wyjątkowa

Co to w ogóle oznacza?

W sensie inna, ale "niefajnie" inna?

Ech...
To wszystko jakoś nie ma dla mnie sensu. Trochę nawet boli, jakby? Sama nie wiem.

Chciałabym być kimś innym.
Być "normalną".
Jasne, mogłabym udawać kogoś innego. Przez 3 lata w gimnazjum jakoś się nawet w miarę udawało. A może po prostu nie byłam wtedy szczęśliwa...
Ale w sumie, to czemu miałabym udawać? Reszta nie musi. I tak, marzę by mieć normalne problemy (nie te, które są w mojej głowie), ale nie potrafię. 


Odkąd pamiętam nie chciałam być jak wszyscy. Lubiłam się wyróżniać. Mogłam robić to samo co ty, ale na swój uroczy sposób. Wciąż uważam, że fajnie jak ktoś jest inny. 
Ale...
Czasem, a nawet często, bardzo mi z tym ciężko. Staram się wytłumaczyć komuś moje postrzeganie świata i moje myśli, ale ta osoba nie potrafi tego ogarnąć. Chorobliwie trudna sprawa.
Tylko czemu ja potrafię ich zrozumieć, ich zwykłe potrzeby... A oni moich nie? Niesprawiedliwe.

I chyba wreszcie rozumiem dlaczego to właśnie cytat z piosenki o Belli, akurat znalazł się na głównej stronie mojego bloga. Tak jak ona chcę, by ktoś mnie zrozumiał.

I want much more than this provincial life! I want adventure in the great wide somewhere
I want it more than I can tell
And for once it might be grand
To have someone understand
I want so much more than they've got planned  - "Belle reprise" z "Pięknej i Bestii"


 

Tak naprawdę po raz pierwszy mogę być sobą, przy Tobie Pusiek. Zawsze coś przed kimś ukrywałam. Jakąś część siebie. Przy Tobie nie chcę. Bo pragnę by ktoś z kim marzę by być na zawsze, znał mnie całą i kochał mnie całą. Nie można wiecznie udawać i hamować się. Wiem, że mam ciężki charakter. Bujam w obłokach, oczekuję wiecznego zaskakiwania, przygód... Ale ty to dobrze wiesz. I to tylko od Ciebie zależy czy to pokochasz. I czy będziesz w stanie uszczęśliwiać mnie i w tym samym momencie samemu być szczęśliwym.

Bo Twój uśmiech jest dla mnie największym skarbem.
I właśnie to się chyba nazywa prawdziwą miłością.


Przepraszam, że jestem TAKA.
Przepraszam wszystkich, którzy trafili na mnie.
Ale jeśli zostaniecie, to obiecuję, że ze mną wasze życie nie będzie normalne ;)

Pozdrawiam,
Źle wyjątkowa.





środa, 19 lipca 2017

Wakacyjne marzenia

Ech...
Te wakacje. Nie są i wiem, że nie będą najlepsze w moim życiu.
Każdy ma jakieś wakacyjne marzenia.
Oto moje:

1.Paryż.
Czemu? Nie dlatego, że to miasto miłości. Jest tam Disneyland <3 
A, że znajduje się najbliżej Polski, to to właśnie Disney'owskie miejsce wydawało mi się najbardziej realne. Zbieram pieniądze. Słabo rośnie, ale jestem przekonana, że kiedyś uzbieram i spełnię swoje największe marzenie. Oczywiście przy okazji chętnie odwiedziłabym stare kafejki z croissantami, markowe sklepy, na które mnie nie stać, no i oczywiście samą Mona Lisę ;) 
Myślę, że zrobiłabym mnóstwo pięknych zdjęć.
Ja i Pusiek tak dobrze byśmy się tam bawili.

2.Londyn.
Generalnie ciągnie mnie do Anglii. Jest coś takiego w ich kraju, że ludzie jakby wydają się szczęśliwsi. Mogłabym tam nawet zamieszkać. Brighton? Idealnie.
Ale wracając do Londynu. Najlepiej i najchętniej pojechałabym tam zimą. Obkupiłabym wszystkie świąteczne markety, jeździła na otwartych lodowiskach i non stop piła gorącą czekoladę (koniecznie z piankami!). 

Tak, właśnie włączyłam świąteczne piosenki.

Koniecznie musiałabym odwiedzić słynne muzeum figur woskowych, wytwórnię Harrego Pottera i Disney Store. 

3.Irlandia.
Piękny, piękny kraj. Klimat tam tak bardzo mi odpowiada. Mogłabym prawie cały rok chodzić w dżinsach i trampkach. Ekstra.
Myślę, że warto tam pojechać dla samych widoków, które zapierają dech w piersiach. Ale szczególnie odwiedziłabym Irlandię, a najlepiej Dublin, w okresie Halloween lub w Dzień Św. Patryka. Niezła impreza :P

4.Hawaje.
Czwarty, ostatni punkt podróży. Hawaje wydają się tak nieprawdziwe, tak bardzo z innego świata... Wyobrażam sobie, że wchodzę do pięciogwiazdkowego hotelu i witają mnie i M. łańcuchami z kwiatów. Do ręki dają nam egzotyczny drink z palemką i tak wchodzimy do naszego pokoju z widokiem na plażę z palmami. Świeży zapach upranej pościeli unosi się w powietrzu. I pierwsze co robimy to otwieramy walizki i przebieramy się w nasze ulubione bikini. I tak wolnym i zrelaksowanym krokiem zmierzamy do baru w hotelowym basenie. Ach... Raj na ziemi.


K. 


poniedziałek, 17 lipca 2017

Jak ktoś inny

Jak można powiedzieć komuś, że wolałoby się, żeby był kimś innym albo zachowywał się jak ktoś inny? To jak kazać kotu być psem.
Straszne, bolesne i rani.
Jestem jaka jestem. 
Nieidealna.
Ale kto jest?
Wybierając pewną osobę nie można zakładać, że ma się zmienić. Wiele ludzi na początku związku robi ten błąd. Kobiety wychodzą za pijaków z nadzieją, że dzięki nim się "odmieni". Jakaś bzdura. Mężczyźni zaś wybierają szare myszki z myślą, że zaczną chodzić w sexy bieliźnie i bluzkach z dekoltem. 
No heloł!
Ludzie obudźcie się!
Nie będę się zmieniać w kogoś kto moim zdaniem jest pustym i niczego wartym człowiekiem. Lub po prostu zwykłym, przeciętnym. Jeśli już to chcę się zmieniać na lepsze, ale po swojemu. A nie bo ty tak powiedziałeś.

Zabolało. Dwie łzy zleciały. Więcej nie poleci.

Chcę żebyście to wiedzieli, że słowa "Czemu taki/a nie jesteś jak..." ranią. Bo człowiek mówiący to wyraża swoją nie aprobatę do twojego zachowania/wyglądu. Czyli nie lubi... po prostu Ciebie.

Jestem cudowna.
Ty jesteś cudowny.
My jesteśmy cudowni.
Wy jesteście cudowni.

I niech nikt Wam tego nie zabierze. Poczucia własnej wartości.

PS. Tak, musiałam. 
PS2. W życiu nie zamieniłabym tych baloników na zwykłe. Są wyjątkowe. I pora, żebyś ty też w nich to dostrzegł.

K.


sobota, 15 lipca 2017

Always planning something

To powinna być moja praca.
Planowanie.
Szczególnie planowanie imprez, spotkań, przyjęć urodzinowych czy wolnego czasu.
Ludzie powinni mi płacić za moją kreatywność.
Serio. Generalnie uważam, że przyjaźń ze mną wiąże się z falą ciekawych doznań. Jestem jak Gatsby z "The Great Gatsby". Może nie jestem tak "przystojna" jak Leonardo DiCaprio, ale ujdę w tłumie. Każdy powinien chcieć przychodzić na moje imprezy...

/ Heh.
Skromniacha ;) /


...Bo nie są proste, nie są miejscem, do którego przychodzisz tylko po to żeby się napić i zapomnieć o szarym życiu. Spotkania powinny dać Ci kopa energii na takie złe dni, a nie być chwilą oderwania od codzienności. 
Jasne, alkohol spoko. Ale nie tylko. A jeśli już to czemu nie zaproponować gościom czegoś ciekawego? Innego niż tania wódka. Koktajle, drinki to prosta sprawa. I może być również fajną i ciekawą atrakcją na twoim przyjęciu. Ale przede wszystkim impreza nie powinna kojarzyć się z trunkami, a z wspaniałymi ludźmi, z którymi chce się spędzić czas. No bo kiedy ostatnio byłeś na imprezie bez grupki znajomych czy drugiej połówki? Bez fajnych ludzi nie ma dobrej zabawy.

Dlatego planuję.
Cały czas planuję.
Ktoś by spytał po co to robię... Bo lubię. I jakoś dziwnie czuję, że naprawdę jestem w tym dobra, a przynajmniej ponadprzeciętna. Miło mi gdy ktoś powie "Łał K., dobra robota!" , "To wygląda świetnie", "Super się bawiłam, kiedy się widzimy?". Ale nie myślę o pochwałach. Zorganizowałam już niejedną niespodziankę. Kocham patrzeć gdy ktoś dzięki mnie się uśmiecha.

Co robię teraz? 
* Jutro, niespodzianka urodzinowa dla taty. Skromnie, ale myślę, że wypadnie wszystko dobrze.
*Za ponad tydzień, 18 urodziny najbliższej przyjaciółki. Planujemy posiadówę w stylu "Lato 2017" - czyli wszystko co jest teraz trendy - ananasy, flamingi, kolorowe lemoniady....
*No i moja własna impreza. O ile wszystko wypali. Nie chcę wiele zdradzać, ale pragnę dodać, że kocham biały ;)

Projekt "Tworzenie Piękna" w trakcie realizacji!

"The whole city hacked into automobiles and all weekend, every weekend ended up at Gatsby's" - fragment filmu "The Great Gatsby"

PS.Zdjęcie z mojej imprezy 18stkowej w stylu lat 50tych.

K.