Lubię to słowo.
Od czego by tu zacząć?
Przede wszystkim... Jestem w Niemczech na praktykach ze szkoły. Właśnie trwa drugi tydzień od kiedy tu jestem. Na szczęście jest tu Pusiek. Nie wytrzymałabym bez niego miesiąc.
Obkupiłam się jak nie wiem co. Te wszystkie Halloweenowe dekoracje, mini lody, cukrowe posypki i rzeczy z Disney'a *_* . Mój portfel ucierpi.
Restauracja, w której odbywam praktyki, to coś pięknego. Knajpa znajduje się przy drewnianym teatrze, magia. Jak tylko mi się uda to koniecznie muszę zrobić tam jakieś zdjęcia. Oprócz baru w restauracji znajduje się tam też podobne miejsce na zewnątrz. Kiedy kolejka nie ma końca, część napoi sprzedają w ogródku, który jest podświetlony lampeczkami. Nasza kuchnia jest otwarta dla gości. Widzą więc jak wszystko przygotowujemy. Z początku myślałam, że będzie mi to przeszkadzać, ale szef kuchni oraz założyciel restauracji, sprawili, że wszyscy czujemy się tam bardzo swobodnie. Dania smakowo są różne, ale wszystkie przepięknie podane. Wszyscy są dla nas mili, więc czego chcieć więcej?
Z jednej strony cieszę się, że tu jestem, ale z drugiej żałuję, że prawdopodobnie ominie mnie część remontu w domu. Chciałabym uczestniczyć w całym tym procesie. Mam tylko nadzieję, że nie zastanę różowych ścian jak wrócę.
Planuję dokupić kilka rzeczy, części się pozbyć. No zobaczymy. Ale w mojej głowie, mój pokój wygląda idealnie.
No i musical. Obaw jest mnóstwo, wciąż nie wiadomo czy będą warunki, czy znajdą się ludzie i czas. Mnóstwo pracy, ale to chyba dobrze. Bo mam wrażenie, że to ostatnia szansa, żeby wystawić coś swojego...
Dorosłość wzywa.
ŹW.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz