Idealny dzień? Niemożliwe?
25 grudnia
Nie dość, że święta to jeszcze ze wszystkimi których mocno kocham. Goście zebrali się wpierw u mnie. Nawet Pusiek przyszedł na chwilę. Dostałam od niego przepiękny prezent - najmilszy kocyk na świecie! A kartka świąteczna doprowadziła do śmiechu nie tylko mnie :D
Zjedliśmy przepyszny obiad. Rodzice naprawdę się postarali. Moje brownie...
Ach...
Przepyszne! Aż sama byłam w szoku i cieszyłam się jak małe dziecko.
Moje rodzeństwo cioteczne to prawdziwa rodzina. Mimo tego, że tak rzadko się spotykamy, za każdym razem mówimy sobie o wszystkim i widać, że jest to szczere. Jak wszyscy goście wyszli, pojechałam do Puśka. Oglądaliśmy kolejny świąteczny film, który swoją drogą naprawdę nam się podobał. Lubię jak mówi, że jestem piękna. Zaczynam w to chyba naprawdę wierzyć. I tak leżeliśmy pod tym ciepłym kocem, z tymi błękitnymi lampkami.
Mogę zostać w jego ramionach już na zawsze.
A nie mówiłam? Idealny dzień.
K.
Dzisiejszy poranek zaczął się awanturą z rodzicami. Nie ma to jak dobrze zacząć dzień.
Nie miałam najmniejszej ochoty iść do szkoły, mimo że przez większość czasu miała odbywać się wigilia klasowa.
Poszłam więc najpierw do parku. Dzisiaj wyglądał wyjątkowo pięknie, bo na każdej roślince znajdował się szron. Zrobiłam telefonem z milion zdjęć. Potwornie żałowałam, że nie wzięłam aparatu.
Jutro będzie dobry dzień. Spędzę go z moim kochanym Puśkiem. Wymyśliłam plan na nasz świąteczny dzionek :)
Ma być idealnie.
Dosłownie godzinę temu skończyłam oglądać film pt. "Rodzinny dom wariatów". Przyciągnęła mnie nazwa. Uznałam, że będzie to kolejna śmieszna i głupia komedia na święta. Myliłam się. Było to coś więcej. Nawet się wzruszyłam. Coś ostatnio łatwiej mi to przychodzi. Nieważne...
Film był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Historia i postacie, które wciąż się zmieniały, zachęcają mnie bym i w przyszłym roku obejrzała go znowu.
Jaki jest twój ulubiony świąteczny film?
K.
Nie wiem czy tylko ja tak mam, że boję się wszystkiego? Przeraża mnie nawet gaz w kuchence... Wszystko czego nie znam jest dla mnie straszne. Kilka dni temu wychodząc z autobusu, usłyszałam karetkę. Jechała w stronę mojego domu. Co z tego, że w tamtym kierunku jest z milion mieszkań - ja od razu miałam myśl, że komuś bliskiemu coś się stało.
Nie potrafię w stu procentach cieszyć się jazdą na moich wymarzonych wrotkach. Boję się, że upadnę, że coś sobie zrobię...
Co ja zrobię na tych nartach w styczniu? Przecież ja się zabiję.
Ech.
Pusiek dziwi się czemu mnie tak drażni i denerwuje to, że czeka z wyjściem z metra do ostatniej chwili. Nie raz widziałam jak komuś przytrzasnęło nogę. To niebezpieczne. Ja się boję.
Jadąc ruchomymi schodami w obcasach też mam tysiąc myśli na minutę: "Przechylę się i spadnę. Zamorduję siebie i kogoś przy okazji".
Jestem strachliwą osóbką. Niestety. Próbuję z tym walczyć, ale średnio mi wychodzi.
"Jaki jest twój największy lęk?"
Że zostanę sama. Bez nikogo.
Że ktoś mnie goni a ja z moją kondycją nie wyrabiam.
Że będę musiała udawać martwą podczas ataku terrorystycznego.
Że będzie wojna.
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać.
A ty? Czego się boisz?
K.
Czasem są takie dni jak ten...
Które zamiast nazwy mają "brak tytułu".
Bo nie warto ich opisywać.
Po prosty jest zły. Czekam tylko aż tata wróci, żebyśmy mogli razem ubrać choinkę. Może dodatkowa ilość światełek poprawi ten dzień.
Dostałam też świąteczne stemple do ciasteczek, może je zrobię? Samemu smutno, no ale cóż.
Brakuje mi tylko różnych posypek. Polecę do sklepu i kupię. Chyba, że sklep jest już zamknięty. Wydam resztki pieniędzy, żeby zrobić ciasteczka - mądra ja. Ale czasem ma się ochotę zrobić coś co sprawi ci jakąkolwiek przyjemność.
Czasem trzeba sobie odpuścić. Tęsknię, bardzo. Ale nie mogę ulec. Nie tym razem.
Co jak co, ale jestem na liście tych "dobrych" u Św. Mikołaja.
A ty?
K.
Mama stała się Grinchem.
Przestała cieszyć się na święta.
Przez ostanie dni, odbyło się kilka niezbyt miłych rozmów telefonicznych, które sprawiły, że mama bardziej się denerwuje niż cieszy. Tamta nie chce przyjechać, druga obwinia za to mamę...
Niefajnie.
Mimo mojego "śpiewania" piosenek świątecznych, wciąż jest rozdrażniona i oburzona jak ktokolwiek wspomnie o świętach. Przez całą tą rodzinną sytuację sama zaczynam ich nie chcieć. Pragnę tylko moich światełek, wolnego od szkoły, Puśka i "Holiday". Nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba jak tak ma sprawa wyglądać - jak te święta mają być dla wszystkich problemem. Też jest mi przykro i też jestem zła bo chciałam się z nimi wszystkimi spotkać. Trudno. Nie to nie.
Rodzina od strony mamy jest przeciwko niej, a to oni wszyscy wymyślają jakieś niestworzone historie. Po co robić coś takiego? Nie rozumiem. Tata też nie rozumie. Nikt nie rozumie.
Ech...
Mam nadzieję, że jednak będzie dobrze, bo teoretycznie...
To moje ostatnie święta jako dziecko ;)
K.
Czasem w ludziach jest tyle nienawiści… Wszyscy się kłócą i denerwują o najmniejsze rzeczy. Trzeba myśleć o tym, że bardzo często małe rzeczy zmieniają się w coś wielkiego. Gdy wszystko gromadzi się w człowieku, w pewnym momencie on wybucha. Piszę jak przedszkolak… ale wiem co mówię. Staram się uważać na słowa. Często mi to nie wychodzi, ale to kwestia mojej żartobliwej natury, która czasami przesadza. Muszę o to bardziej dbać. Ty też powinieneś.
Nienawiść w ludziach mnie przeraża. Wszyscy dbają o swój czubek nosa, nie zważając na ludzi, którzy są wokół nich. Dążenie do celu cudowna cecha, ale nie wtedy gdy mamy więcej ofiar niż korzyści.
Uśmiech.
Generalnie uważam, że uśmiech to podstawa dobrego samopoczucia. No i plus 10% do atrakcyjności ;) . Kiedy codziennie się do wszystkich uśmiechamy, jest nam łatwiej przetrwać nawet najbardziej okropne dni. Pokaż ząbki sąsiadce, siostrze czy panu w sklepie. Będzie milej i tobie i im.
Więc…
Share love i w ogóle :P
K.
Co za śmieszny i świąteczny dzionek! A wcale wesoło się nie zaczął, bo od poprawy sprawdzianu o 7:15. Ech...
Mimo to dzień uważam za udany. Miałam dzisiaj tylko 4 lekcje, na których działy się same ciekawe rzeczy, m.in. na matematykę przyszły panie sprzątaczki z rózgą dla nauczycielki, śpiewając przy tym "Przybieżeli do Betlejem". Wszyscy się uśmialiśmy. Po szkole pojechałam do chorego Puśka, żeby dać mu mój prezent Mikołajkowy. Mikołaj trafił też w mój gust ;)
Aby zostać w świątecznym nastroju, włączyliśmy film o gwiazdce Myszki Mickey i reszty postaci z produkcji Disney'a. Sama ekranizacja nie była świetna, ale długo rechotaliśmy się z głosu Mickiego czy Goofiego. Lampki, które dostał ode mnie Pusiek, przyczepiliśmy do ściany na taśmę klejącą. Są śliczne ale...
spadły szybciej niż byśmy tego chcieli.
Oprócz tego zrobiłam dziś mu chyba najśmieszniejszego wkręta. Pytałam go o hasło do wi-fi, żebym mogła wysłać snapa ze światełkami. Był strasznie ciekawy po co mi to hasło. Powiedziałam, że istnieje taka strona, która nazywa się "żyd.pl". Wytłumaczyłam mu, że wygląda ona jak taki instagram tylko zdjęcia wstawiane są przez samych żydów. Mówiłam, że regularnie wchodzę na tą stronę, że są m.in. zdjęcia żydowskich pejsów i tak dalej... Z przekonaniem kazałam mu wpisać ją do przeglądarki. Jego zdziwienie kiedy okazało się, że dana strona nie istnieje, było bezcenne. Chyba nigdy nie zapomnę jak długo pokładaliśmy się ze śmiechu.
PS.Nie mam nic do żydów. Wręcz przeciwnie, kojarzą mi się z moim ukochanym Kazimierzem Dolnym.
K.