Od zawsze myślałam, że dom to najważniejsze miejsce dla każdego człowieka. Do domu się zawsze wraca, w nim czujemy się bezpiecznie. Staramy się za wszelką cenę sprawić by ta przestrzeń się nam podobała, byśmy odczuwali w niej spokój. Dom kojarzy się nam też niekiedy z kłótniami, rachunkami i tak dalej.. Ale mimo to zawsze chcemy go posiadać.
Ostatnio odkryłam ciekawą rzecz.
Sęk w tym, że od jakiegoś czasu słowo "dom", odbieram inaczej. Nie jako budynek. Nie jako miejsce w którym się mieszka i śpi.
Dla mnie dom,
to ktoś.
Jeśli spotkało Cię takie uczucie, że wracasz do swojego mieszkania ale nie wierzysz, że jest ono twoim domem, to prawdopodobnie myślisz tak samo jak ja. Kiedy człowiek kogoś kocha i chce znajdować się w pobliżu tej osoby 24/h , to każde otoczenie w którym jest ta druga osoba automatycznie staje się tym "domem".
Ja tak mam.
Od kiedy mam Puśka, będąc w swoim mieszkaniu nie czuję się jak w domu. Wciąż mam wrażenie, że czegoś - a raczej kogoś - mi brakuje (nawet wtedy kiedy mam kocyk, lody, światełka i oglądam film Disney'a). Podczas naszych wspólnych wyjazdów, powrót do mieszkania jest najgorszy. Bo dla mnie nie jest to powrót do domu jak nazywają to moi czy jego rodzice...
Dla mnie to powrót do miejsca "bez niego".
Tylko dzięki niemu wiem co oznacza słowo "dom". I ma ono głębsze znaczenie niż postawiony budynek.
Piosenka dnia "To właśnie dom" z filmu "Mój brat niedźwiedź 2"
PS.Zdjęcie jest z naszego ostatniego wyjazdu ;)
K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz